Zielonowłosa rusałka przysiadła na
niewysokim pieńku i ukryła twarz w dłoniach. Czekanie potwornie ją
nudziło, ale nie miała wyjścia. Chciał się z nią zobaczyć sam
Leśny Dziad, a taki zaszczyt spotykał niewiele magicznych istot.
Majowe słońce wysyłało w jej
kierunku ciepłe promienie. Niektóre z nich gubiły się w
liściach wysokich drzew otaczających polanę. Wtem usłyszała za
sobą szelest i natychmiast wstała, odwracając się na pięcie.
- Ragno – przemówił Lesza.
- Witaj.
Leśny Dziad nie należał do
konkretnego gatunku. Przypominał wszystko, co kojarzyło się z
lasami, łąkami i bagnami. Wyglądał jednocześnie jak człowiek,
drzewo i niedźwiedź. Jego oblicze przerażało, ale każdy, kto
znał go choć trochę bliżej wiedział, że ten dwumetrowy osobnik
obdarzony jest dobrym sercem i łagodnym usposobieniem. Przez
wielowiekową służbę matce naturze zyskał sobie szacunek
wszelkich nadnaturalnych istot.
Rusałka niezdarnie dygnęła, patrząc
na przybyłego wielkimi oczami.
- Nie masz pojęcia jakie dostaniesz
zadanie, prawda? - upewnił się, podchodząc bliżej.
Powoli powłóczył silnymi,
masywnymi nogami porośniętymi mchem i trawą. Właściwie całe
jego ciało było pokryte roślinnością. Dało się także zauważyć
maleńkie robaczki, z którymi Lesza żył w całkowitej
symbiozie.
- Nie.
- Dobrze. Zatem musisz wiedzieć, że
na razie nikt nie może dowiedzieć się o tym, co zamierzam Ci
powiedzieć, zgoda?
- Oczywiście! - wykrzyknęła z
zachwytem.
Leśny Dziad, opiekun żywych stworzeń
i sprawiedliwy władca lasu, miał zamiar wyjawić tajemnicę właśnie
jej! Zwykłej, prawie nic nie znaczącej rusałce! Ragna uśmiechnęła
się przepraszająco za ten wybuch emocji i splotła ręce za
plecami.
- Zostaniesz opiekunką wiedźmy –
powiedział po kilkusekundowej zwłoce, a zaraz potem zabrał się
do dalszego wyjaśniania sprawy. - Ona nie zdaje sobie sprawy z
tego, kim jest. Musisz być ostrożna. Ragno?
Jego rozmówczyni wydawała się
przebywać w innym świecie. Nagle potrząsnęła głową i głośno
złapała powietrze w płuca. Nie spodziewała się tego. Nie mogłaby
sobie nawet wyśnić podobnej sytuacji. Głównie dlatego, że
rusałki nie miewają snów...
- J-ja...? Opiekunką...? To
najszczęśliwszy dzień w moim życiu! - zawołała, a zaraz potem
zakryła usta dłońmi, jednocześnie walcząc z pokusą, by rzucić
się Leszy na szyję. On jedynie się uśmiechnął i niedbale
machnął ręką, chcąc ją uspokoić.
- To odpowiedzialna praca.
- Poradzę sobie!
- Nie wątpię, Ragno. Postaraj się
nawiązać z nią dobry kontakt już od początku.
- To moja specjalność. -
Zasalutowała z promiennym uśmiechem.
- Obyś miała rację. Mam do ciebie
jeszcze jedno pytanie. Czy znasz Teresę? Wiesz kim jest?
- Wiem, wiem.... eee... to także
wiedźma...?
- Nie – westchnął. - Teresa jest
jedynie wróżką. To znacząca różnica.
- Każda wiedźma jest wróżką,
ale nie każda wróżka jest wiedźmą – wyrecytowała
zadowolona z siebie Ragna. - Czy ona powie mi gdzie znaleźć moją
nową podopieczną?
- Tak, jeszcze dziś wieczorem
wskaże ci jej dom. Masz czekać na nią o zmierzchu tam, gdzie
ludzie zbudowali namioty.
Przez chwilą zastanowiła się nad
jego słowami, a potem skinęła głową.
- To ważne, by ta młoda czarownica
była po naszej stronie – powiedział jeszcze Lesza i ślamazarnie
zawrócił.
- Dlaczego ja? - zapytała na
odchodne Ragna.
- Jesteś najmłodszą rusałką w
okolicy, dogadasz się z nią. Masz... ile lat? Trzysta, czterysta?
- Zmarłam trzysta czterdzieści
osiem lat temu – odparła z wyczuwalną nutą smutku.
Humanoid nie zwrócił na to
uwagi i uwał się w swoje ulubione rewiry. Mógł godzinami
przemierzać las, czerpiąc z tego nieopisaną radość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz