niedziela, 15 lutego 2015

PC, r.1

 Zielonowłosa rusałka przysiadła na niewysokim pieńku i ukryła twarz w dłoniach. Czekanie potwornie ją nudziło, ale nie miała wyjścia. Chciał się z nią zobaczyć sam Leśny Dziad, a taki zaszczyt spotykał niewiele magicznych istot.
Majowe słońce wysyłało w jej kierunku ciepłe promienie. Niektóre z nich gubiły się w liściach wysokich drzew otaczających polanę. Wtem usłyszała za sobą szelest i natychmiast wstała, odwracając się na pięcie.
- Ragno – przemówił Lesza. - Witaj.
Leśny Dziad nie należał do konkretnego gatunku. Przypominał wszystko, co kojarzyło się z lasami, łąkami i bagnami. Wyglądał jednocześnie jak człowiek, drzewo i niedźwiedź. Jego oblicze przerażało, ale każdy, kto znał go choć trochę bliżej wiedział, że ten dwumetrowy osobnik obdarzony jest dobrym sercem i łagodnym usposobieniem. Przez wielowiekową służbę matce naturze zyskał sobie szacunek wszelkich nadnaturalnych istot.
Rusałka niezdarnie dygnęła, patrząc na przybyłego wielkimi oczami.
- Nie masz pojęcia jakie dostaniesz zadanie, prawda? - upewnił się, podchodząc bliżej.
Powoli powłóczył silnymi, masywnymi nogami porośniętymi mchem i trawą. Właściwie całe jego ciało było pokryte roślinnością. Dało się także zauważyć maleńkie robaczki, z którymi Lesza żył w całkowitej symbiozie.
- Nie.
- Dobrze. Zatem musisz wiedzieć, że na razie nikt nie może dowiedzieć się o tym, co zamierzam Ci powiedzieć, zgoda?
- Oczywiście! - wykrzyknęła z zachwytem.
Leśny Dziad, opiekun żywych stworzeń i sprawiedliwy władca lasu, miał zamiar wyjawić tajemnicę właśnie jej! Zwykłej, prawie nic nie znaczącej rusałce! Ragna uśmiechnęła się przepraszająco za ten wybuch emocji i splotła ręce za plecami.
- Zostaniesz opiekunką wiedźmy – powiedział po kilkusekundowej zwłoce, a zaraz potem zabrał się do dalszego wyjaśniania sprawy. - Ona nie zdaje sobie sprawy z tego, kim jest. Musisz być ostrożna. Ragno?
Jego rozmówczyni wydawała się przebywać w innym świecie. Nagle potrząsnęła głową i głośno złapała powietrze w płuca. Nie spodziewała się tego. Nie mogłaby sobie nawet wyśnić podobnej sytuacji. Głównie dlatego, że rusałki nie miewają snów...
- J-ja...? Opiekunką...? To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! - zawołała, a zaraz potem zakryła usta dłońmi, jednocześnie walcząc z pokusą, by rzucić się Leszy na szyję. On jedynie się uśmiechnął i niedbale machnął ręką, chcąc ją uspokoić.
- To odpowiedzialna praca.
- Poradzę sobie!
- Nie wątpię, Ragno. Postaraj się nawiązać z nią dobry kontakt już od początku.
- To moja specjalność. - Zasalutowała z promiennym uśmiechem.
- Obyś miała rację. Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. Czy znasz Teresę? Wiesz kim jest?
- Wiem, wiem.... eee... to także wiedźma...?
- Nie – westchnął. - Teresa jest jedynie wróżką. To znacząca różnica.
- Każda wiedźma jest wróżką, ale nie każda wróżka jest wiedźmą – wyrecytowała zadowolona z siebie Ragna. - Czy ona powie mi gdzie znaleźć moją nową podopieczną?
- Tak, jeszcze dziś wieczorem wskaże ci jej dom. Masz czekać na nią o zmierzchu tam, gdzie ludzie zbudowali namioty.
Przez chwilą zastanowiła się nad jego słowami, a potem skinęła głową.
- To ważne, by ta młoda czarownica była po naszej stronie – powiedział jeszcze Lesza i ślamazarnie zawrócił.
- Dlaczego ja? - zapytała na odchodne Ragna.
- Jesteś najmłodszą rusałką w okolicy, dogadasz się z nią. Masz... ile lat? Trzysta, czterysta?
- Zmarłam trzysta czterdzieści osiem lat temu – odparła z wyczuwalną nutą smutku.

Humanoid nie zwrócił na to uwagi i uwał się w swoje ulubione rewiry. Mógł godzinami przemierzać las, czerpiąc z tego nieopisaną radość.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz